Ten jedyny - część pierwsza
Tagi: przyjaźń
20 marca 2015, 19:20
Niedzielne popołudnie. Była ładna, słoneczna pogoda – początek wiosny. Ulicą szła śliczna blondynka, uśmiechnięta i promieniejąca. Ubrana była w zwiewną białą sukienkę przed kolano i dżinsową kurteczkę. Wyglądała nieziemsko. Przyciągała wzrok wielu mężczyzn, których mijała. Emilia – bo tak miała na imię – zmierzała właśnie w kierunku pobliskiej kawiarni, na spotkanie z przyjaciółką.
- Cześć Marlena – przywitała przyjaciółkę
- Hej Emi – odpowiedziała – jednak udało ci się wyrwać?
- Taa… Daria jest u jakiejś koleżanki, Bartek gdzieś z kolegami, a rodzice… no cóż… jak zwykle mają gdzieś mnie i to co robię – powiedziała Emilia (Daria to jej 10-letnia siostra, a Bartek 20-letni brat)
- Rodzice… - westchnęła Marlena – no ale zmieniając temat… słyszałaś, że jutro w szkole ma być jakiś nowy?
- Nowy? Nie, nic o tym nie słyszałam…
- No jakiś typ z wymiany, z tego co słyszałam mega przystojny… - rozmarzyła się
- Czyżby nowa zdobycz Marlenki??? – zapytała ze śmiechem Emi
Marlena była dość szaloną dziewczyną, nigdy nie myślała nad tym co robi, jakby to ująć… miała swoją zasadę „ Najpierw mówię, potem myślę”. Była ładną, wysoką, brunetką o zielonych oczach. A jeśli chodzi o chłopców to, hmm… można by powiedzieć, że zmieniała ich co tydzień. Lubiła swój styl życia i nie zamierzała nic zmieniać.
- Oczywiście – odpowiedziała uśmiechając się
Dziewczyny rozmawiały jeszcze jakiś czas, a później się pożegnały i rozeszły. Emilia wróciła do domu o 1800. Weszła do środka i od razu natknęła się na Olgę (kucharkę).
- Cześć kochanie – przywitała się z nią Olga
- Cześć Olgita – odpowiedziała Emi (tak nazywała czasem Olgę)
- Głodna?
- Jak wilk
- To już ci coś szykuję
- Dzięki, to ja idę do pokoju – powiedziała i poszła
Jej pokój był duży. Ściany były różowo-białe. Naprzeciwko drzwi było duże okno, a pod nim białe biurko, obok stała biała, skórzana kanapa zakryta jasno-różowym kocem. Przy ścianie po lewej stronie drzwi stało duże łóżko, a naprzeciwko stał wygodny, różowy fotel obok, którego były drzwi prowadzące do garderoby. W pokoju na wszystkich ścianach były pozawieszane zdjęcia Emilki z przyjaciółmi i rodziną. Pokój (choć może troszkę dziecinnie urządzony) oddawał znakomicie charakter Emi. Urządzała go sama gdy miała 10 lat i od tamtej nic się tu nie zmieniło.
Kilka minut później Olga przyniosła jej kanapki na podwieczorek.
- Proszę, tylko nie najedz się za bardzo, bo za godzinę kolacja – powiedziała
- Jasne, dziękuję
- Proszę – i wyszła, a Emi została sama
Emilka stała pośrodku wielkiej łąki, wokół nie było nic, tylko przeróżne, kolorowe kwiaty, wszędzie widać było horyzont. Ona stała tam całkiem sama, wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy… nagle zobaczyła zbliżającą się w jej stronę postać mężczyzny. Był coraz bliżej i bliżej, już za chwilę ujrzy jego twarz…
Pik, pik, pik. Rozległ się przeraźliwy dźwięk budzika.
- Och.. nie. Już raneeek – jęknęła Emi
Wstała i podreptała do garderoby. Założyła spódnicę w kwiaty i dżinsową koszulę. Zrobiła lekki makijaż, rozpuściła i pokręciła włosy i zbiegła na śniadanie. O 730 wyszła do szkoły. Na miejsce dotarła kilka minut przed dzwonkiem. Przebrała się wyjęła z szafki książki od francuskiego i poszła w stronę klasy. Już miała skręcać w korytarz który prowadził do Sali, gdy poczuła, że na coś (a raczej na kogoś) wpadła i upuściła książki.
- Przepraszam, nie chciałam – powiedziała
- Nie przepraszaj to moja wina, powinienem uważać – odpowiedział jej melodyjny głos. Spojrzała na chłopaka i ją zamurowało… był taki przystojny…
On, także nie mógł powstrzymać zachwytu, gdy na nią spojrzał, jeszcze nie widział tak pięknej dziewczyny… prawdziwy anioł…
Spojrzeli sobie w oczy i utonęli…
Dodaj komentarz